niedziela, 25 października 2015

Cześć.

Cześć! Przychodzę z takim małym komunikatem ,że jest to czas kiedy odchodzę,nie widzę sensu dalszego kontynuowania tego opowiadania.To już wszystko nie ma znaczenia,trzeba się brać za naukę i w ogóle.Więc no ludzie goodbye
                                                                         .
.
.

.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.

.
..
.
.
.
.
.
..
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

..
.
.

Nie no to żart XD,Droga Alise i Joanne nie odchodzę.Zostaję!Trzeba tu trochę życia wprowadzić! I przyprawić was o zawał.Tak naprawdę chcę wam powiedzieć,że są pewne opóźnienia związane z rozdziałem,bo piszę opowiadanie na konkurs o uzależnieniach.Jeśli was ono interesuje,albo chcecie to może je dodam.Najważniejsze aby wam się spodobało.Albo żeby sprawdzającym się spodobało.Bynajmniej rozwijam się ,dzięki wam piszę lepiej i teraz by społeczeństwo mojego miasteczka,też się z tym oswoiło.Dodam to opowiadanie tu,żebyście mięli co czytać i żeby coś było na tym bloggerze.A może komuś się spodoba ? ;).I będzie częściej tu wchodził ,aż zapragnie pisać i tak narodzi się blogsfera ,na nowo.
Rozdział pojawi się za dwa tygodnie,albo za tydzień,w zależności od szkoły.No i to tyle,sorry za błędy ,ale padam po całym dniu.A nie chciałam zostawiać tu ciszy!A i raczej nikogo to nie interesuje,ale dodam tą informację,że prędzej pojawi się rozdział w Queens of Noise .
Dlaczego tak jest?Otóż jest on już napisany i czeka na przepisanie.Więc może ,kiedy zacznie wam się nudzić,wpadniecie i przeczytacie te wypociny.Wiem,że rozdziały są tam napisane okropnie.Ale mam nadzieję ,że pomysł wam się spodoba ;).I nowy rozdział,ktory wydaję mi się lepszy od poprzednich,również pokochacie :*.
Akcja ratujemy blogger-uważam za otwartą.
                           Pozdrawia was ,wasza Madeline ,która przesyła pozytywną energię i nie może doczekać się,aż wróci! :*

sobota, 17 października 2015

Informacja

Mamy 17.październik.2015.Jakiś miesiąc temu ,zauważyłam ,że blogger świeci pustkami.Bardzo mnie to smuci,ponieważ bardzo fajne osoby odchodzą,bądź przerywają blogi z powodu nadmiaru nauki,to drugie rozumiem.Pierwsze również,ale przez to blogger się odludnia i robi się tu strasznie pusto.Powiem tyle ,że zostali tu sami mistrzowie ,którzy są praktycznie w swoich gronach.Blogger traci powoli to ciepło,które miał ,kiedy tu wchodziłam.Ubolewam nad tym,ponieważ ja sama przyszłam się tu kształcić.Moje opowiadania,wcześniej leżały w koncie w zeszytach.Chciałam się tu rozwinąć i kiedy ,wręcz mi się to udało,wszystko się rozwaliło jak domek z kart.Jak wspominałam w Quenns of Noise ,że nie zamierzam z tąd odchodzić.Będę tu czekać na nowe pokolenie bloggerów,na nowych ludzi,których będzie można motywować.Z którymi odbudujemy tą atmosferę.
Wiele osób,zrezygnowało z pisania,z powodu "niżu demograficznego",na bloggerze.Stracili motywację-rozumiem.Ale naprawdę szkoda.Bardzo szkoda i niewiele osób ,pragną tutaj zostać.Każdy z nas miał etap swojej świetności tutaj,teraz tego nie ma.Ale trzeba sobie z tym poradzić i jestem zadowolona i szczęśliwa z nastawienia Asi.
Która też chce tu być,która czeka na nowe pokolenie.Ten wpis dedykuję każdemu kto tu pozostał i kto tu zajdzie.Ludzie ,czekamy na was!
A tobie Asiu,chcę powiedzieć ,że jestem z tobą!Będę razem z toba tu tkwiła ,aż do ostatnich dni ,tej strony.Rownież dziękuję Alise ,gdyby nie ty,nie wiem czy w ogóle bym dokańczała to opowiadanie.Motywujesz mnie i tak wiele nas łączy.Obiecuję ci ,że będę robić to samo.Będę cię wspierać,bo masz podobną sytuację jak ja i prawie każdy.
 Wszyscy zauważamy tu ,tą pustkę.Mówiłam już to.Wiem.
Ale chcę ,by nowa generacja przeczytała to i się motywowała z pisaniem.By wiedziała ,że kiedyś byliśmy tu prawie sami i zdani na nielicznych.A kiedy się ono pojawi,to by walczyło o odrodzenie się ,miłej strony w internecie,na której znajdzie się swoich ludzi.Ale to nie będą byle ludzie,którzy są zakochani w rock'n'roll'u ,heavy metalu,czy Ameryce lat 80 i 90.Tylko kulturalni,miłe społeczeństwo ,które przemieni to w atmosferę na tej stronie.Tak jak to było kiedyś.
Czekamy na was!I jesteśmy gotowi razem z wami być.A teraz spróbujemy przetrwać i walczyć o to!
Dziękuję za chwilę uwagi.
                     
                                    Wasza ,pozytywnie nastowiona,Madeline.

P.S Pragnę się do czegoś przysłużyć,tak jak to było parę miesięcy wcześniej.Miło mi się wchodziło i motywowało ludzi,jak i wprawiało ich w uśmiech.Teraz czuję się ,wręcz niepotrzebna,ale chcę trwać i zarazić tym nowe pokolenie.Jak wcześniej wspominałam.Ale teraz chcę włożyć swoją energię w motywowanie,pozostałych tu ludzi,którzy zostali ,jak to ujmę, zapomnieni. A to zamierzam wrzucić w notkę i zostawić tu,by w przyszłości ,ktoś mógł to ujrzeć. 

piątek, 16 października 2015

XV - Problemy z facetami.



Zacznę nietypowo,ale pan Tommy Lee miał 3.10 urodziny!Żyj nam sto lat i dalej dawaj czadu na perkusji! No i oczywiście ,dalej się tak trzymaj :3 
Zaczynałam ten rozdział
tego dnia,ale z pewnych okoliczności publikuję dzisiaj.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Roxy:
Zegar wybił jedenastą wieczór.Właśnie przysypiałam przy Dirty Dancing ,gdy nagle obudził mnie dzwonek do drzwi.Wstałam zaspana z kanapy i poczłapałam do drzwi.Kiedy je otworzyłam,moim oczom ukazał się Mick.
-A ty co tutaj robisz?-spytałam zdzwiona i jeszcze ,trochę zaspana.
-P....rzyszedłem - powiedział pijanym głosem.
-No widzę ,Mick znowu piłeś - głośno westchnęłam.-Weź idź do domu.
-Mogę wejść?
-Mick sądzę ,że jest to zły pomysł - nie dokończyłam ,bo nagle podszedł do mnie i pocałował mnie,nie potrafiłam się oderwać.Całowaliśmy się ,jakbyśmy byli nastolatkami.
Nagle rozpadał się deszcz,lunęło.To mnie oprzytomniało ,oderwałam się od niego i odskoczyłam.
-Wejdź ,ale pamiętaj ,że masz żonę!-krzyknęłam cicho,by nie obudzić Johnego ,którego z trudem położyłam spać.Wszedł szybkim krokiem ,a ja plułam sobie w twarz,że nie powstrzymałam go.Przecież on ma żonę!Gdyby Amy się o tym dowiedziała,miałabym kłopoty.
A za dodatkowe kłopoty ,to ja sobie dziękuję.Mam i tak ,już ich dość.
-Mick połóż się spać ,a ja zadzwonię do Amy,żeby się nie martwiła-odparłam,rozkładając kanapę dla niego.
-Nie...dzwo..n !Bo ja...mu..sze ci powiedzieć -czknął.-Że...bar..dzo ciebie mocno lu...bie-podszedł do mnie i znowu próbował mnie pocałować,ale tym razem go odepchnęłam.
-Mick przestań! Wiesz ,że masz żonę ,a nas łaczy tylko Johny. Idź już spać,bo gadasz głupoty.
-Kocham c..ię -powiedziawszy to ,spadł na łózko i zasnął.
Och Mick,nawet nie masz pojęcia ,że ja ciebie też.Ale masz żonę i to nie ma szans.
 Postanawiam sobie ,że zadzwonię do Amy.Wykręcam jej numer i po pewnym czasie odbiera:
-Halo z tej strony Amy...-próbowała dokończyć ,ale ja się wtrąciłam.
-Cześć Amy tu Roxy Petrucci,dzwonię do ciebie ,aby ci powiedzieć ,że Mick jest u nas.Przyszedł położyć Johnnego i zasnął z nim,a nie mam sumienia ,żeby go budzić.Zresztą mały się ucieszy ,jak go rano zobaczy.Mam nadzieję ,że nie masz nic na przeciwko?-usłyszałam głośny odgłos huknięcia ,jakieś ciężkiej rzeczy.Wiedziałam ,że to nie wróży nic dobrego.
~***~
Maggie:

"Ohh...
My one and only shining star said
Stick with me and I'll take you far
Your eyes are sparkling with teenage fire
I'll satisfy your mad desires 'cause

I love playing with fire
And I don't wanna get burned
I love playing with fire
And I don't think I'll ever learn

My heart is aching to see you play"

Siedzę w pokoju na podłodze.Znajduję się w jakimś hotelu.Nie znam nazwy tego hotelu,ulicy,a w tej chwili własnej siebie.
Siedzę i rozważam słowa Alice.Właśnie,rozważam.To jest zguba nas kobiet.Rozważanie ,wszystko psuję.Ale nie mogę tego tak zostawić ,przecież Nikki leciał na dwa fronty.
Dobra to nie ma żadnego znaczenia.Maggie idź się umyj ,ochłoń i wtedy będziesz nad tym rozmyślać
*** 
Wychodzę spod prysznica,przygotowuję się do opuszczenia łazienki.Kiedy nagle słyszę pukanie do drzwi,owijam się w ręcznik i idę do drzwi.Gdy jes otwieram ,moim oczom ukazuję się Nikki.
-Cześć mogę wejść?-uśmiecha się ,a w dłoni ma szampana.
-No...jak chcesz to wchodź.Ale szampana będziesz musiał sam wypić,bo ja nie piję-odpowiadam pewnym głosem i otwieram szerzej drzwi.Nikki wchodzi i od razu kładzie się na kanapie.
-Fajny pokój,a dlaczego nie chciałaś przyjść do naszego domu?
-Bo wolałam przyjść do hotelu.Nie dopytuj o więcej,proszę-powiedziawszy to mu,idę do łazienki ,ubrać się.
Kiedy wchodzę do pokoju,Nikki już sączy szampana.Leży rozłożony na kanapie i jak zwykle się uśmiecha.Zastanawiam się czy jest trzeźwy,bo zachowuję się jakby coś brał.To jego nieodpowiedzialne zachowanie mnie dobija.
W jego obecności czuję się bardzo dziwnie,podejrzewam ,że to wina długiej rozłąki i jego zmiany.Szkoda ,że dragi tak niszczą człowieka.A n naprawdę mógłby być wspaniałą osobą.
Podchodzę do niego i zabieram szampana,którego zawartość ,wynosi połowę butelki.
-Ej co ty robisz?-wstaje zdziwiony.
-Starczy już picia-odpowiadam stanowczo.
-Ale my nawet nie zaczęliśmy pić-mówi oburzony.
-Mówiłam,ja nie piję -idę do kuchni,wylewam szampana i wyrzucam butelkę.
-Co ty robisz?!Normalna jesteś ?!-krzyczy na mnie.-Jak moglaś to wylać ,wiesz ile za to dałem?
-Trudno.A teraz się uspokój i usiądź.Zrobię ci coś innego do picia.
-Poproszę Whisky-poszedł zadowolony do salony ,a ja tylko głośno westchnęłam.
Ach ci faceci...
***
Roxy:
 -O David cześć-otwieram drzwi w których widzę mojego kolegę  pracy/.-Co tu robisz?
-Przyszedłem ,mam dla ciebie papiery i wczoraj zapomniałaś marynarki-wchodzi.-Mogę wejść ,prawda?
-Jasne -uśmiecham się ,a nagle schodzi Johny.
-Mamuś to to ?-pyta słodkim dziecięcym głosem.
-Cześć jestem David i pracuję z twoją mamą-podaje mu rękę i zniża się do jego wzrostu.
Kiedy David i Johny uśmiechają sie do siebie,z kuchni wychodzi Mick.
-Yyy...Roxy ...-mówi zdezorientowany,ale kiedy zjawia się w salonie,zastyga.- Przepraszam, yyy ...kim pan jest?-mówi zdziwionym głosem i patrzy się zszokowany.]
-O pan pewnie jest Mickiem Marsem ,bratem Franka Deala.Miło mi pana poznać,ja jestem David Blackmore i pracuję z pańskim bratem i Roxy-uśmiecha się i podaje mu rękę. -Wiele o panu słyszałem i to w samych pozytywach.Miło mi w końcu pana poznać.
-Yy mi również-podał mu rękę,a na jego twarzy dalej malowało się zdziwienie.Pierwszy raz,widzę u Micka jakiś inny wyraz twarzy,niż powagę.
-Wujek David ,pójdziesz ze mną do pokoju?-Johny pociągnął go za spodnie i uśmiechnął się,\
-Jasne ,jak bym mógł odmówić ,takiemu słodkiemu chłopczykowi.
***
David poszedł z Johnym,gdy weszli do jego pokoju ,ten pokazał mu swoją kolekcję książeczek i kaset.
-Lubisz Scooby doo?-spytał David ,z uśmiechem na twarzy.
-Ocywiście ,ciocia Maggie mnie zalaziła .Ona mi ,zawsze czyta ksiązecki i oglonda ze mnom. Bo tatus nigdy nie ma casu - dziecko zrobiło smutną minę.
-Jak to?-spytał zdziwiony i zainteresowany David.
-No nolamalnie, bo tatus ciongle chodzi dzieś z wujkami.A da mnie nie ma casu- słodki malec ,się zasmucił.
-Oj to nie ładnie - mężczyzna spojrzał w oczy chłopca i kucnął przed nim.
-No wjem i tata chyba mnie nie kofa - chłopiec wykrzywił się.
-Na pewno cię kocha.-David pogłaskał chłopca po głowce.-Ale na pewno jest zajęty.A jak chcesz to mogę ci dać kasety Scoobiego po moich dzieciach.Również jakbyś chciał ,to możemy się wybrać w piątek do wesołego miasteczka.Wziąłbym swoje pociechy,są od ciebie troszkę starsze,ale na pewno się dogadacie.Bo wydajesz się być fajnym chłopcem.
-JUPI!-krzyknął chłopiec.
-Ale najpierw spytamy się mamy o zgodę,ok?-Spytał chłopca.
-Dobzie.
***
Roxy: 
 Kiedy Mick wrócił z łazienki ,wydawał się jakiś zamyślony.
-Roxy co się wczoraj stało?
-Przyszedłeś tu i wyznałeś mi miłość,po czym położyłam cię spać-odpowiedziałam,po czym nastała chwila ciszy.Widać było ,że Mick to trawi.
-A co z Emy?
-Dzwoniłam do niej,ale będziesz musiał to wyjaśnić.
-Jaki miała ton?-spytał z troską,patrząc się w podłogę.
-Zły.Musisz z nią to wyjaśnić,nie chcę aby coś podejrzewała.Pragnę być z nią na neutralnym gruncie,a nie być powodem waszych kłotni...-głośno odetchnęłam i nastała chwila ciszy którą ja przerwałam.-Powiedz mi jak wam się układa?
-Nawet ok,ale czasem jest zazdrosna ,że tak często mnie nie ma.Podejrzewa mnie o zdradę- wzdycha.
-Wiesz ,że musisz z nią to wyjaśnić?Najlepiej będzie,jak czym prędzej ,do niej zadzwonisz.
-Wiem i tak zrobię.Roxy mam pytanko.Czy ty i David jesteście razem?Bo widzę,że łącza was zażyłe stosunki -nagle jego spojrzenie,z podłogi,utkwiło na mnie.
-Mick,wydaję mi się,że nie muszę cię o tym informować.Moje życie jest moją sprawą,ty masz swoje.A ja się nie wtrącam w twoje życie.Nawet jakbyśmy byli razem ,to nie widzę potrzeby,żeby ciebie o tym informować.Łaczy nas tylko Johny.Zresztą ,ty mi tez nic nie mówiłeś ,jak zacząłeś spotykać się  Emy. 
-Dobra rozumiem.-Odpowiedział niemrawo.Nagle z pokoju ,wyszedł Johny i David.-To ja już pójdę,przepraszam za problem-ubrał kurtkę,buty i wyszedł.
***
Mick: 
Jestem nieszczęśnikiem.Najpierw opuściła mnie pierwsza żona,zabierając ze sobą dzieci.Potem wziąłem drugi ślub z despotką i zrobiłem dziecko Roxy.A teraz jakiś pierdolony,obcy koleś o imieniu David ,próbuję zając moje miejsce.Życie jest niesprawiedliwe.Jeszcze teraz muszę się wytłumaczyć Emy.Najdziwniejsze ,że wcale nie przejmuję się tym co powie moja żona.Ja chyba jestem...zazdrosny.I to o Roxy i Johnego!Dopiero teraz zrozumiałem jak się zachowywałem,ale co to zmieni?I tak mnie nikt nie chcę i nie potrzebuję.Nie wiem co mam ze sobą zrobić.Ale wiem jedno!Muszę się napić i jak nigdy ,nie chcę sam.Pójdę do chłopaków,oni ,zawsze chętnie wspomogą kolegę.
Wchodzę do nich do domu.Jak zwykle panuję tam syf.Co prawda,każdy z nas ma osobne mieszkania,ale ten dom trzymamy,aby spotkać się towarzysko i poszaleć.
 Idę do kuchni,bo tam jest telefon ,wykręcam numer do Emy:
-Halo to ty Mick!Znowu byłeś u syna?!Wydaje mi się,że to tylko wymówki.Chodzisz tam ,aby się pobzykać z Roxy.Naprawdę zaczynasz przesadzać!-Słyszę jej podniesiony głos.
-Emy-wzdycham do słuchawki.-Roxy ma już innego faceta.A to była tylko podpucha,bo pochlałem i poszedłem do syna.Przestań i następnym razem ,nie rób jej wyrzutów.
-Co jak to?-mówi zdziwiona.-Jeśli tak było,to należą się jej przeprosiny,a ty więcej tak nie rób-rozłącza się.
Super już wiem ,że jest zła.Idę kładę się na kanapę i biorę wódkę,koło mnie dosiadają się Nikki i Tommy.We trzech mamy skruszone miny.Ale wiemy jedno,musimy wypić,W ciszy podajemy sobie alkohol.Jak nigdy ,przy nich,panuję grobowa cisza.
Nagle ktoś z hukiem otwiera drzwi.Wchodzi Vince.
-A co tu się dzieje?-patrzy na nas.
-Mamy problemy-odpowiada Tommy.
-Jakie?
-Ja... sercowe-odpowiada Tommy,który przerywa to czkaniem.
-Ja z kobieta -odpowiada Nikki ,który opróżnia cała butelkę Danielsa.-A ty Mick?
-To samo.Bo jakiś koleś wpierdolił się na moje miejsce-odpowiadam i opróżniam pół butelki wódki.
-No i wy tak siedzicie?-odpowiada zdziwiony Vince.-O nie!Musimy coś z tym zrobić i ja wam w tym pomogę-uśmiecha się ,pewnie siebie.



If i could turn back time
If i could find a way
I'd take back those words that hurt you
and you'd stay

I don't know why I did the things i did
I don't know why I said the things i said
Love's like a knife it can cut deep inside
words are like weapons, they wound sometimes

I didn't really mean to hurt you
I didn't wanna see you go
I know i made you cry, but baby

if I could turn back time
If I could find a way,
I'd take back those words that hurt you
and you'd stay
If I could reach the stars
I'd give them all to you
then you'd love me, love me, love me like you used to do

if i could turn back time

My world was shattered I was torn apart
Like someone took a knife and drove it
deep in my heart
You walk out that door I swore that i didn't care
but I lost everything darling then and there

Too strong to tell you I was sorry
Too proud to tell you I was wrong
I know that I was blind,
and ooh ..

if I could turn back time
If I could find a way,
I'd take back those words that hurt you
and you'd stay
If I could reach the stars
I'd give them all to you
then you'd love me, love me, like you used to do


oh! if I could turn back time
if I could turn back time
if I could turn back time
oh! baby

I didn't really mean to hurt you
I didn't wanna see you go
I know i made you cry, but baby

Oh! if I could turn back time
If I could find a way,
I'd take back those words that hurt you
If I could reach the stars
I'd give them all to you
then you'd love me, love me, like you used to do

if I could turn back time
If I could find a way...



niedziela, 27 września 2015

XIV - Gdy wszystko stoi pod znakiem zapytania .

Maggie:
Stoję oparta o ścianę ,budynku szpitala.Palę fajkę . To cholerne uzależnienie od którego ciężko się uwolnić. Mam mętlik w głowie i szczerze mówiąc boję się wejść do tego szpitala , ale prawdę mówiąc boję się mojego poprzedniego życia i tego co mnie czeka . Wewnętrzny głos podpowiada mi żebym się nie bała, ale jak tu się nie bać , kiedy właśnie twój zespół się sypie? Nie chcę już myśleć negatywnie i poddawać się swoim obawom. Już wcześniej popełniłam ten błąd.I co ?Skończyłam w łóżko z Nikkim i kokainą . Nie chcę już przez to przechodzić ,chcę zmienić swoje życie . Co chyba mi się już udało. Ale nie znoszę takich trudnych sytuacji , ale życie bez nich się chyba nie obejdzie,prawda? Opieram moją nogę o ścianę i patrzę na moje czarne botki.
Świetnie się prezentują na nogach i szczerze mówiąc, noga w nich wygląda stylowo.Fajnie ,że mogę choć przez chwilę zająć swoje myśli ,czym innym niż filozofowaniem.
Mój wzrok z butów,wędruje w stronę rozświetlonego miasta.
-"Jest piękne" - myślę.- "Ale czemu takie niebezpieczne i pełne narkotyków"? 
Cóż taki urok L.A.Lecz szczerze mówiąc , mam czasami dosyć tego miasta i najchętniej przeprowadziłabym się gdzieś daleko.Oczywiście daleko ,byle by w Stanach Zjednoczonych . 
Nie chciałabym już mieszkać w Europie.A szczególnie w Polsce. Życie tu ,bardziej mi odpowiada.Tu jestem wolna ,natomiast tam zdana na prawo i polityków.Tam jest za duża ingerencja władz , a tu jest życie.I większy dostęp ,do ogólnoświatowych filmów i książek,oraz facetów .
-Maggie ?-słyszę czyiś głos , który wyrywa mnie z zamyślenia , oraz podziwiania miasta.-Co ty tu robisz ?Wróciłaś?
Nikki :
Diler się gdzieś zmył.Cały dzień byłem czysty i czuję się ,jakbym był w jakimś amoku.Pieprzone dwulicowe dupki!Jak ja nienawidzę tych wszystkich , pierdolonych handlarzy.Są jak koty , drapieżne i pojawiają się wtedy ,gdy nie są potrzebni.A kiedy najbardziej potrzebujesz dragów ,to nagle nikogo nie ma ,na mieście.Na szczęście Vince coś tam jeszcze ma ,ale muszę iść do niego do szpitala ,bo Janet wylądowała w szpitalu.Co najśmieszniejsze ,na dodatek , przez moją siostrę.Odziedziczyła coś po bracie,choć nie podobało mi się to ,że podrywała Vince'a .Ale walić to ,to jej sprawa. Na dodatek mnie poucza ,ale najważniejsze ,że sprząta mi w chacie. Od kiedy wróciła.
Idąc ulicami L.A ,myślę nad tym kiedy Vince'a da mi towar i kiedy on znajdzie się we mnie.Kurwa jaki jestem samotny i nieszczęsny.Każdy z moich kolegów kogoś ma ,a ja mam tylko tą pieprzoną herę i kokę.A czasami dziwki ,ale to już mi nie wystarcza.Potrzebuję kogoś ,kto będzie tylko dla mnie.Kogoś do kogo pójdę ,wskoczymy do łóżka i pogadamy.
Och Maggie jak ja cholernie za tobą tęsknię.Raczej się nie zakochałem ,ale cos poczułem do tej małej.Świetnie się razem bawiliśmy ,a ja jej pozwoliłem zwiać. Chłopacy mają laski ,a ja jedyny jestem sam.Pora to zmienić! Nie można żyć bez kobiet i dragów,zawsze można to połączyć . O tak ,teraz zrobię wszystko ,żeby choć przez chwilę pobawić się z Maggie.
Kiedy znajduję się koło szpitala ,zauważam Maggie. Stoi z papierosem ,opierając się o ścianę.Wygląda tak seksownie ,że mam ochotę do niej podejść i pójść z nią do najbliższego kibla.Ale nie mogę jej odstraszyć .Jej charakter jest strasznie podobny do Lity.Dlatego też trzeba odpowiednio ,rozegrać to wszystko.
Podchodzę do niej.
-Maggie?Co ty tutaj robisz?Wróciłaś?-pytam zdziwiony i mierzę ją wzrokiem.Ubrana jest w skórzane liginsy,top ,dlugi szary sweterek i ramoneskę.Tak jak ubierają się fanki rocka.Ale muszę przyznać ,że wygląda w tym bardzo seksownie.
Sixx opanuj się ,pamiętaj po co przyszedłeś ! 
-Tak.Ale w sprawach zawodowych - rzuciła chłodnym tonem i skończyła palić.
-Ej czemu już gasisz,zapal jeszcze jednego.Wyglądasz bardzo seksownie ,kiedy palisz - uśmiechnąłem się zalotnie.A ona rzuciła na mnie przeszywające spojrzenie.
-O co ci teraz chodzi ? 
-O nic ,po prostu mówię prawdę .
-Nikki -westchnęła.-Wiem o co ci chodzi i na pewno nie wyląduję z tobą w łóżku.A już na pewno nie zaćpam z tobą.Rzucam to gówno ,rozumiesz-przewróciła oczami ,a ja poczułem ,że mam ochotę na jej słodki i nieśmiały pocałunek.
-Przestań Maggie ,wiele sobie przemyślałem.I chcę cię przeprosić ,za to co było.I chcę cię zaprosić na kawę ,w ramach przeprosin - uśmiechnąłem się nonszalancko.Nie wierząc ,w to co jej zaproponowałem.Ale przecież muszę poudawać trochę,żeby odzyskać jej zaufanie.
Spojrzała się na mnie wrednym wzrokiem.
-Pomyślę -uśmiechnęła się lekko.-Ale pamiętaj nie wylądujemy w łożku ,nie zaćpamy razem i nie popijemy sobie alkoholu.Bo ja rzucam to gówno i uwolniłam się od ciebie.Zresztą przez ciebie narobiłam sobie wiele problemów i nie mam zamiaru pakować się w to wszystko jeszcze raz.
-Ale Maggie my mieliśmy tylko romans.Szkoda ,że nie doszło do czegoś większego bo było by miło - uśmiechnąłem się pewnie siebie.
-Tak - powiedziała ironicznie.-A potem byś mnie zaczął zdradzać ,ćpać i na końcu byś mnie zranił.Dziękuję za taki związek,a teraz przepraszam ,ale przyjechałam tu do mojej przyjaciółki która wylądowała w szpitalu-wyrzuciła peta i ruszyła w stronę szpitala.Ja natomiast podbiegłem i otworzyłem jej drzwi.No co?W końcu trzeba się postarać.
-Dzięki ,a co ty się taki kulturalny zrobiłeś?- spytała oschle.
-Mówiłem zmieniłem się -usmiechnąłem się i zauwazyłem Vince'a.-Miło było cię znowu zobaczyć Maggie ,a teraz wybacz ale muszę pocieszyc Vince'a.-Znowu się uśmiechnąłem i podszedłem do Vince'a .Udając troskliwego i dobrego znajomego. Oczywiście dopóki Maggie nie znikła.
-Hej Vince ,jak tam Janet?- spytałem oglądając się do tylu i pilnując ,czy siostra Joan zniknęła w drzwiach windy .
-Hej Sixx, a już lepiej ,jej stan się poprawia.Ale jeżeli jeszcze raz wyląduje w szpitalu ciąża będzie zagrozona - powiedział lekko zmartwiony.
-No ta i nie będzie ruchanka - wyszczerzyłem swoje żółte zęby,które ostatnio nieco zaniedbałem.Ale walę na to.W moim życiu i tak nie zdarzy się nic wyjątkowego,więc po co o siebie dbać?Żadna laska i tak mnie nie chce.
-A ty myślisz tylko o jednym! No ale masz rację.Chodź nie myśle tylko o tym! Najważniejsze jest dziecko.
-A ty co się tak zaangażowałem.Myślałem ,że jestes wokalistą Motley Crue ,a nie pantoflarzem-rzuciłem oschle.
-Sixx do jasnej cholery! Mam dwójkę dzieci! Wiesz jakie to cudowne uczucie ,kiedy rodzi ci się mała istota!Może i jestem chujem ,ale potrafię się zająć swoim dzieckiem i troszczyć o nie!Dobra wiesz co ty i tak tego nie zakumasz ! 
A wiesz dlaczego ?Bo ostatnio staczasz się na dno i w głowie masz tylko dragi.Nawet na laski przestałeś chodzić -zaczął na mnie podnosić głos ,ale starał się opanowywać ,bo byliśmy w szpitalu.
-Dobra ,dobra.Przestan mi juz prawic moraly.Nie tego chce. Zresztą zobaczysz uloze swoje zycie,a teraz dawaj tą cholerną kokę - rzuciłem wrednie. 
-Wiesz co?Najchętniej wpierdoliłbym cię ,ale jesteśmy w szpitalu.I nie dałbym ci tej koki,ale masz i się odwal i wyjdź z tąd!Bo nie chce mi się ciebie oglądać,ćupnie - zaczął cicho krzyczeć ,wraz z zaciśniętymi zębami.
-Nie zapominaj , że też jesteś ćupnem i ,zawsze mogę powiedzieć Janet co robisz przed koncertami i po koncertach.Sądzę ,że jej się to nie spodoba -zaczałem się śmiać ,a on rzucił mi kokę.
-Masz i wypierdalaj! -krzyknął i poszedł do windy.
Ja podniosłem paczuszkę z podłogi i poczułem się całkiem beznadziejnie.Znowu zostałem opuszczony ,moimi lekami są dragi.Najcudowniejsze w świecie leki.
Kiedy paczuszka ,białego proszku znalazła się u mnie w kieszeni.Szybko popędziłem do łazienki.
Maggie: 
Kiedy pojawiłam się w szpitalnym holu zobaczyłam Roxy.Szybko do niej podeszłam.
-Czesc Roxy co z Janet?-spytałam troskliwym głosem.
-Maggie!-krzyknęła radośnie.-Już dobrze ,ale nie moze sie więcej tak denerwować,bo jej ciaza bedzie zagrozona i moze stracic to dziecko.
-To nie dobrze ,ale wiesz ,ze bedziemy musialy przeprowadzic ważną rozmowę w sprawie zespołu ?- popatrzałam na nią poważnym wzrokiem.
-Wiem i tego sie boję - powiedziała ,ze strachem w oczach.
-W ogóle o co poszło Janet i Michelle ? -spytałam zaciekawiona.
-Michelle zarywała do Vince'a i wtedy Janet ostro się z nią pokłociła.Jeszcze w trakcie tego zaczęła jej prawić morały - glosno odetchnęła.
-Jeny te naprawde nie maja sie o co kłocić.Rozumiem zdenerwowanie Janet ,ale wina lezy po obu stronach .
-Wiem to ,ale co poradzisz?Ja mam swoje zycie i swoje problemy i one sobie musza z tym poradzic.
-Wiem,rozumiem.Coś wymyślimy.Postaramy się znaleźć jakis kompromis ,do czasu porodu Janet.A potem to jakos wyjasnimy.
-Masz racje.Co byś powiedziała na osobne sesje nagraniowe? - Spytała smutnym tonem.
-W sumie to dobry pomysł - uśmiechnęłam się. -Jakoś sobie poradzimy i nagramy płytę.A przed trasą dojdziemy do porozumienia.
-No - Roxy usmiechnęła się.-Cieszę się ,że przyjechałaś.
-Ja też -uśmiechnęłam sie i przytuliłam do niej.
-Roxy jedziesz już do domu - zobaczyłam wysokiego mężczyznę w garniturze.
-Tak już jadę ,David.-Roxy uśmiechnęła sie do niego.-O Maggire to David ,David Maggie. Pracujemy razem.
Męzczyzna podał mi rekę,a ja odwzajemniłam.
-Miło mi ciebie poznać.
-Mi ciebie również-uśmiechnął się do mnie ,a potem jego wzrok wrocił na Roxy.
-Ja muszę jechać,bo Johny został z Frankiem ,ale przyjadę jutro.-David zdjął jej płaszcz z wieszaka i przytrzymał go,aby ona mogła go ubrać.
-W ..porządku - odparłam z lekkim wydłużeniem ,drugiego słowa.
Ponieważ byłam w wielkim szoku.Widać ,że między nimi coś się kroiło.Kiedy obydwoje znikli ,w drzwiach łazienki zobaczyłam Michelle.Postanowiłam z nią pogadać.
Michelle:
Czy powrót do L.A był słuszny?Te pytanie nurtowało mnie od samego początku,może oni wszyscy potrzebują czasu?
Przecież ja nic złego nie zrobiłam.Tylko starałam się uświadomić,tej podłej gnidzie,że powinna bardziej starać się o Vince'a.To w porzo koleś ,a ona podrywa wszystko co się rusza i jest płci męskiej.
Jak ja nie lubię takich lasek , przypominają mi groupie.A w szczególności Tawny Kitaen , która spała z moim Tommym.Jak ona śmiała?! I jezcze ta Heather...
Nie mogę w to uwierzyć ,że kiedyś byłyśmy przyjaciołkami.A teraz ona jest z moim Tommym.Ja to mam szczęscie do przyjacioł.Jeszcze Maggie ,która zdradziła mojego brata.Jak ona mogła przespać się ze Stevenem Tylerem ,będąc w romansie z moim bratem.Wiem! Nie powinnam mieć do niej pretensji ,bo w sumie razem nie byli.Ale ja nie lubię takiego towarzystwa jak Janet ,a ona jawnie się taka staje.No ludzie zlitujcie się.
A może ja jestem za bardzo surowa dla moich znajomych?Może powinnam spasować.Janet w sumie nie wybaczę ,ale Maggie?
W sumie ona nie zrobiła nic złego i to jej sprawa ,ale jak mogła się z nim od razu przespać?
Nagle w drzwiach kabiny ujrzałam mojego naćpanego brata ,świetnie! 
-Nikki co tu robisz?!Znowu zaćpałeś.Człowieku weź idź na odwyk !-krzyknęłam.
-Kiedys pójdę -uśmiechnął się.-Ej siostra ja muszę wrócić do Maggie,ona nie spała z Tylerem.Tylko z nim gadała ,a ja byłem tak głupi i ją osądziłem o to ,że puszcza się na lewo i prawo.I w ogole dlaczego bylem o nia zazdrosny ? Siostra wez mi to wytlumacz.
Głośno westchnęłam ,nie miałam już siły na tego głąba .
-Chyba sie zakochales ,ale nie potrafisz dbac o to co masz.Pamiętasz jak było z Lita ?
-Tak ,wez mi nie przypominaj.Bo widze kwiatki.Widze kwiatki.Widze kwiatki..-zacial sie i zaczal ciagle to powtarzac.
-Wez juz idz do domu-powiedzialam poirytowana.
-Ok - wyszedl z kabiny i poszedl w kierunku drzwi.
-Czesc Maggie ,wygladasz bardzo slodko - usmiechnąl się do niej i po czym wyszedl.
Popatrzała się na niego i weszła do łazienki.
-Czesc Michelle - powiedziała bardzo nieśmiało.
-Czesc - odpowiedziałam i popatrzałam w podłogę.Zrobiło mi się tak bardzo wstyd ,o to ,że posądziłam ją o takie rzeczy.
Tyle lat się trzymałyśmy ,a ja przy pierwszej lepszej okazji uwierzyłam bratu-ćpunowi .
-I jak tam?Dalej wierzysz w to ,że spałam z Tylerem?
-Nie.-Odparłam dalej gapiąc się w podłogę.Pomiędzy nami nastała grobowa cisza,nagle przerwałam ją.-Przepraszam.Mam ci tylko tyle do powiedzenia.
Spojrzała na mnie i nagle ta cisza zaczęła mnie przytłaczać.
-Wybaczam ci - odpowiedziała .-Pogódźmy się i pogadajmy - podała mi rękę z usmiechem. 
A ja poczułam się lepiej .
 ***
Maggie:
Siedziałyśmy w kawiarni i wspominałyśmy nasze nastoletnie czasy.Nasze wypady na dyskoteki i imprezy.A potem nasze spotkanie w L.A.Pożartowałyśmy sobie z Michelle i doszłam do wniosku ,że bardzo mi jej brakowało.
-Ej Maggie - nagle spojrzała na mnie ,z nad swojej kawy.
-Tak?
-Widziałam cię w Portland.Wiesz kiedy ,Nikki ci psa ukradł.
-O a co ty tam robilas?-spytałam zaskoczona.
-Odpoczywałam ,musiałam dojść do siebie.A ty gdzie się powdziewalas?
-Ja ? Cóz to dluga historia.Ale byłam na odwyku ,w sumie dalej jestem - usmiechnelam się lekko.
-O ja też ,już w sumie skończyłam.
-A w ogole skad wiesz o moim psie?
-Ja wszystko ,przecież wiem-zaczęła się śmiać. -Przecież wiesz.Mam swoje źrodła.
-Jak ,zawsze - zaczęłam się razem z nią śmiać.
-A i ukradli ci twoje auto,ale mam nadzieje ,że je znaleźli?
-Tak ,ale sprzedalam je.
-A gdzie bylo ?
-W lesie .Laski ktore je ukradły ,zostawiły je tam.Ale policja ich dalej szuka.
-A wiesz kto to?
-Nie . Nikki tez nie wie - zamyslilam sie.
-No on sie ostatnio bardzo stoczyl.Wydaje mi się ,że bardzo za tobą tęskni.
-On i tęsknić? - wybucham ironicznym śmiechem. -Nie rozsmieszaj mnie.Znasz go przeciez.
-Znam i to bardzo dobrze,ale wiesz ostatnio ma duże problemy z narkotykami ,a to od czasu kiedy zniknęłaś.
-On mial ,zawsze problemy z dragami - powiedziałam docinke w strone uzależnienia Nikkiego.Nie znoszę o tym gadać ,ale wiem ,że Michelle chce dla niego dobrze.
-Wiem , ale prosze wez z nim pogadaj.Bo ja nie mam na niego sily.A wiesz ,że chcę dla niego dobrze.
-Wiem-uśmiechnęłam się. -Dobrze .
-Wiesz co.- spojrzała na zegarek.-Muszę się zmywać ,bo mam ważną rozmowę z Alanem.
-Ok ,ale uważaj.Na pewno poruszy sprawę zespołu - przewrociłam oczami.
-Ok zapamiętam -uśmiechnęła się i wyszła.
A ja zajęłam się dopijaniem swojej herbaty.Nagle na moim ramieniu poczułam ,czyjś dotyk odwróciłam się i ujrzałam Alice.
-Alice co ty tutaj robisz?!-krzyknełam entuzjastycznie i przytuliłam ją.
-No jak to co?Przeprowadziałm się - powiedziała swoim entuzjastycznym tonem i zaczęła opowiadać co się u niej dzieje i z kim imprezuje.
*
-A co u ciebie?-spytała po długiej opowiastce.
-A no u mnie w miarę ok - odparłam ,próbując ukryć swoje rozterki ,związane z Nikkim.
-Ej przestan! Mnie nie oklamiesz !Mow o co chodzi?- powiedziała dociekliwym tonem.
- Ciebie nie da rady okłamać.Wiesz chodzi o Nikkiego- moj wzrok utkwił w suficie i opowiedziałam jej cała historię z nim.
-Wiesz co?Wydaje mi się ,że powinnaś spróbować z nim ,ale tak na poważnie - popatrzała na mnie poważnie.
-Allie czyś ty na głowę upadła! - cicho krzyknęłam.-Ej ty wiesz jak nasza relacja wyglądała.Po tym wszystkim mam spróbwać z tym nieodpowiedzialnym człowiekiem na nowo?
-Tak ,właśnie powinnaś.Wiesz czemu?Bo to byl romans i nie wiesz jak ten zwiazek bedzie smakował.Przestan się zastanawiać co będzie.Zaznasz związku z Nikkim ,nie romansu.Będziesz wiedzieć z czym to się je i zaznasz parę korzyści.Tylko się nie angażuj.To będzie najgorsza rzecz jaką zrobisz.Co ci szkodzi spróbować?
Wieczorem ,po ciężkim dniu będziesz mieć się do kogo przytulić.Komu wyżalić.Spędzić romantyczne chwile.Co ci szkodzi spróbować?
-Ale ,Alice jak on mnie zdradzi i zrani?
-No to wlasnie nie traktuj tego poważnie.Przeciez to ci tłumaczę.Potraktuj to jako luźną znajomość.A noż widelec uda ci się mu pomóc.No bo przecież coś czujesz do niego ,nie?
-No tak.
-Wiec przestań z tym walczyć i sprobuj.A moze uda wam się ,wszystko pokonać.Albo tylko będzie wam miło razem.No wez z facetem ,zawsze jest raźniej i czasem trzeba sobie pozwolić na taki związek.Jesteś młoda i całe życie stoi przed tobą otworem.Nie blokuj się na życie - uśmiechnęła się ,po wygłoszeniu swojej mowy.
-Moze masz racje-zaczęłam trawić jej slowa ,wpatrujac się w stolik.
-Mam racje i się o tym przekonasz ,jeśli spróbujesz.Pamiętaj jestem czarownicą .Bynajmniej tak twierdzą wszyscy moi znajomi - zaczęła się śmiać i jakoś poprawiła mi humor.
Och ta kochana Alice.


 "You know I'm a dreamer
But my heart's of gold
I had to run away high
so I wouldn't come home low
Just when the things weren't right
doesn't mean they were always wrong
Just take this song
And you'll never feel
Left all alone

Take me to your heart
Feel me in your bones
Just one more night
And I'm comin' off this
Long and winding road

I'm on my way
I'm on my way
Home sweet home
Tonight, tonight
I'm on my way
I'm on my way
Home sweet home|"


 Tommy's got his six string in hock
Now he's holding in what he used
To make it talk - so tough, it's tough
Gina dreams of running away
She cries in the night
Tommy whispers: Baby it's okay, someday

We've got to hold on to what we've got
'It doesn't make a difference
If we'll make it or not
We've got each other and that's a lot
For love - we'll give it a shot


I jest i to już XIV .Jestem w szoku ,że udało mi się dobrnąć do takiego rozdziału.Możemy świętować! 


 

środa, 16 września 2015

XIII - Nieoczekiwany zwrot wydarzeń cz.2

Dla mojej wspaniałej "siostrzyczki"Alise.
Roxy: 
-Roxy to jest David Blackmore .Będzie z nami pracował - frank przedstawił mi nieznajomego.David to jest Roxy Petrucci , która również z nami pracuję. 
Miło mi ciebie poznać - podał mi rękę na przywitanie. Oczywiście zrobiłam to samo i lekko się uśmiechnęłam .
-Mi ciebie również - dodałam.
-Grasz w jakimś zespole , jak brat Franka - spytał David.
-Tak , na prekusji w Vixen . A Mick w Motley Crue.
-Oo widzę ,że dobrze znasz Roberta . Jesteśce razerm? Bo słyszałem , że macie razem dziecko,Przepraszam ,że tak otwarcie ,ale lubię znać moich znajomych z pracy.
-Nie szkodzi,Nie,nie jesteśmy razem i nigdy nie będziemy .Tak mamy dziecko , ale to długa historia.
-I musicie iść do pracy - wtrącił Frank.- Jak chcesz możemy się dzisiaj z Lily zająć Johnym. A po pracy David może cię zabrać w okolice tego domu .Co powiesz na to ,David? - spytał Frank swoim dwuznacznym tonem,puszczając oczko do niego.Natomiast ja i David ,staliśmy wpatrzeni w siebie .
-Jasne ,jeżeli tylko będziesz chciała droga Roxy ? -odparł i nasze spojrzenia wróciły do normalności .
-Oczywiście, jeżeli tylko Frank odbierzesz Johnnego i opieka ,nad nim nie będzie problemem .
-Oczywiście ,że nie .W końcu to mój chrześniak.
-Ok to jesteśmy umówieni - powiedziałam i wróciłam do pracy.
Nagle kiedy pojawiłam się w swoim biurze ,usłyszałam telefon.
-Hallo tutaj kancelaria Deala ,z tej strony Roxy Petrucci w czym mogę pomóc?
-Roxy to ty ?- usłyszałam czyjś zapłakany ton. -Tutaj Claudia ,siostra Janet.Słuchaj Janet wylądowała w szpitalu. Lekarze nie chcą mi nic powiedzieć.
-Co?- spytałam zszokowana. - Al..e jak .tt..o się stało - spytałam jąkając się.
-Wiesz przyszła jej jakaś koleżanka ,jakaś Michelle i ona zaczęła się z nią kłócić ,a potem zemdlała .
-Dobra postaram się tam pojechać - powiedziałam szybko i rozłączyłam się .
***
Tommy:
Kolejny wieczór spędzony w domu , bez Heather. Kurwa czuję jak cholernie tęsknię za nią.Odkąd postanowiliśmy odnowić nasz związek ,nie potrafię bez niej wytrzymać .Pragnę aby tu była ,chcę ją przytulić.Czuję się jak gówniarz ,który zabujał się po uszy . -
"Kogo diabli niosą"-pomyślałem i poszedłem otworzyć drzwi.
-Cześć Tommy -przede mną pojawiła się smukła sylwetka,przydziana w za dużą koszulkę z Black Sabbath i koszulę w kratkę , na nogach miała obcisłe spodnie z dziurami.A na stopach ujrzałemconversy.
-"Michelle " -pomyślałem i stałem jak wryty.
-Czego chcesz? - powiedziałem obojętnym tonem.
-Mogę wejść?- spytała.
-Spadaj! - odparłem .
-Chciałabym zabrać swoje rzeczy z "naszego " mieszkania.
-Odesłałem je do domu Nikkiego , żebyś nie musiała się ze mną patyczkować z oglądaniem mnie . Jak to kiedyś powiedziałaś .
-Kocham cię - podeszła do mnie ,stanęła na placach i pocałowała mnie .
A JA ODWZAJEMNIŁEM ! Poczułem się bardzo miło , a gdy po chwili ona oderwała się, odwróciła szybkim krokiem i odeszła. 
Widziałem jej zgrabny tyłeczek , który zniknął wśród domów i drzew , A ja stałem jak pacan oblizując usta.
-"Kurwa Tommy , co ty wyprawiasz ,przecież skończyłeś z tą mała " - pomyślałem sobie i wbiegłem przerażony do domu.Moje myśli wciąż krążyły w okół Michelle i wiedziałem co muszę zrobić , żeby znaleźć jakieś wyjście ,albo żeby przestać o tym myśleć .
-Nikki , stary chodź chlać do Whisky . Potrzebuję ciebie - wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem doSixx'a.
Maggie:
Znowu pojawiają się chwile zwątpienia . Może to czas by opuścić odwyk. W sumie za dwa tygodnie odchodzę . Może i słusznie .Wczoraj dostałam telefon od Roxy .Dowiedziałam się ,że Janet wylądowała w szpitalu , a nasz zespół się wali.
Moje zamyslenie przerywa Lusia "
-Magg jakiś telefon do ciebie , podobno ważny - widzę zamyślenie na jej twarzy .
-Ok , już idę - wstaję o ruszam do telefonu . 
-Hallo Maggie Larkin ,słucham ... - mówię i nagle głos Alana mi przerywa .
-Maggie masz kurwa natychmiast wracać ,w przeciwnym razie nie będziesz w zespole?! - usłyszałam rozkaz w jego -Ale o kim? - udaję ,że nic nie rozumiem .
-Nie rozkazuj mi , rozumiesz ! - krzyknęłam . - Mów o co chodzi ,albo się wyłączam - oparłam się o ścianę i powiedziałam , pewnym siebie głosem . 
-Dobra! Przyjedź dziewczyny się ostro kłócą . Trzeba coś wymyślić zanim zespół się rozpadnie ! -mowi zdezorientowanym tonem ,a ja głośno wzdycham .

-Przestań , wiesz dobrze o co mi chodzi , uspokój się - podeszła do mnie i usiadła na kanapie.
-Lusia ,ja...go kocham - skończyłam się pakować i przytuliłam się do niej.
-Widzę to ,ale musisz to skończyć . To nie ma przyszłości - przytuliła mnie.
-Nie rozkazuj mi , rozumiesz ! - krzyknęłam . - Mów o co chodzi ,albo się wyłączam - oparłam się o ścianę i powiedziałam , pewnym siebie głosem . 
-Dobra! Przyjedź dziewczyny się ostro kłócą . Trzeba coś wymyślić zanim zespół się rozpadnie ! -mowi zdezorientowanym tonem ,a ja głośno wzdycham .
-Ok ... przylecę najbliższym samolotem , a ty znajdź dobrego psychologa.
-Nie znam żadnego!
-Dobra to ja znajdę ,tylko się uspokój - mówię i rozłączam się.
Wstaję i idę pakować walizki.
-Co ty robisz?! - pyta zszokowana Louise .
-Muszę wracać - odpowiadam jej , zajmując się pakowaniem .
-Ale dlaczego ? Przecież jesteś na terapii.
-Wiem ale to nagła sprawa , poradzisz sobie beze mnie .Zresztą już sobie radzisz .
-Przestań , wiesz dobrze o co mi chodzi , uspokój się - podeszła do mnie i usiadła na kanapie.
Chwila ciszy pozwoliła mi na spakowanie swoich rzeczy .
-Znowu o nim myślisz ,prawda? - spojrzała mi w oczy.

Hey kids, shake it loose together 
The spotlight's hitting something 
That's been known to change the weather 
We'll kill the fatted calf tonight 
So stick around 
You're gonna hear electric music 
Solid walls of sound 

Say, Candy and Ronnie, have you seen them yet 
But they're so spaced out, Bennie and the Jets 
Oh but they're weird and they're wonderful 
Oh Bennie she's really keen 
She's got electric boots a mohair suit 
You know I read it in a magazine 
Bennie and the Jets 

Hey kids, plug into the faithless 
Maybe they're blinded 
But Bennie makes them ageless 
We shall survive, let us take ourselves along 
Where we fight our parents out in the streets 
To find who's right and who's wrong

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Namęczony ,ale jest.Musiałam ten rozdział odratować! I jeden komunikat.Otóż wracam i postaram się nadrobić wasze blogi ,na tyle ile będę w stanie. No i Alise teraz czekam na twoje rozdziały ,siostrzyczko :*.I jak zwykle wiedz ,że ten rozdział to dla ciebie.
Kolorowych! :*



Uff jest,jest ,jest! 

wtorek, 1 września 2015

* Nieoczekiwany zwrot wydarzeń cz,1

1.05.1988
Roxy :
Dzień zaczyna się pięknie. Słońce zaczyna wschodzić i ukazało się nad wzgórzami Holywood. Zegar wskazuje piątą rano . A mnie w porannym funkcjonowaniu przeszkadza ból głowy , spowodowany niewyspaniem się z powodu głośnych imprezowiczów, wracających z Whisky i najprawdopodobniej z Rainbow . Wkurzało mnie już mieszkanie w środku Los Angeles , gdzie toczy się nocne życie . Przez to nawet mój synek nie wychodzi na plac zabaw.Ale wiem jedno! Muszę się wyprowadzić na obrzeża . Tam gdzie mieszkają rodziny. Mój syn nie może się wychowywać , koło ćpunów i pijaków. Wystarczy ,że się już się napatrzał na swojego ojca i wujków . To przecież może wpłynąć na jego psychikę ,tak jak wpłynęło , to na Vince'a . Przecież on wychowywał się w podobnych warunkach . I co z tego wyszło ? Otóż to , że nauczył się bić i zrobił dziecko w wieku siedemnastu lat . O nie , mój syn tak nie skończy ! On ma w przyszłości zostać kimś ! A nie patrzeć się na bijatyki ,wstrzykiwanie sobie heroiny , czy jak się upić . Dzisiaj ja go odwożę do przedszkola . Później on sam będzie chodzić i wracać , ze szkoły / A ja muszę być spokojna !
Wstaję i idę zająć się formalnościami . Dodatkowo muszę się wcześniej urwać z pracy . To już postanowione! Czas znaleźć dom swoich marzeń. Szkoda tylko ,że będę w nim mieszkać tylko z Johnnym . Matuniu Święta, jak ja bym chciała mieć rodzinę . Ale kto by chciał matkę z dzieckiem i jego odwiedzającym ojcem ? No właśnie , nikt .
~***~
-Cześć Frank-wchodząc do kancelarii powitałam brata Micka , a zarazem mojego szefa.
-Witaj Roxy . Jak tam Johny?
-W porządku , tylko nie potrafi usiedzieć w domu . Dlatego też , planuję się wyprowadzić-odpowiedziałam, zdejmując płaszcz i przygotowując mój poranny rytuał.

-O jestem zaskoczony . A gdzie chciałabyś się przenieść ?
-Na obrzeża L.A . Wiesz do spokojnej i rodzinnej okolicy .
-Spokojna i rodzinna powiadasz? Znam miłą rodzinę , która chce sprzedać dom. Okolica jest bardzo przyjazna i na dodatek jest tam plac zabaw . Idealne miejsce dla rodziny -wtrącił się wysoki brunet ubrany w garnitur, o niebieskich oczach .
~***~

Janet : 
-Janet szykuj się  ! - ponaglała mnie siostra.
-Zaraz ,zaraz tylko muszę jeszcze pomalować usta-odparłam ,przeglądając się w lustrze .
-Janet zlituj się się-usłyszałam błagający ton mojej siostry .
-No chwila to pięć sekund.
-Dobra to ja pójdę rozpakować swoje ciuchy, tylko pośpiesz się , bo jesteśmy umówione na 15.
-Wiem, zdążymy, przecież jest dopiero 14.
-Tak droga zakochana siostrzyczko, ale są korki i za nim dojedziemy do sklepu z sukniami ślubnymi, będzie 15.
-Dobra,dobra postaram się wyszykować.
-Masz piętnaście minut! - krzyknęła z pokoju gościnnego .
- Pff tak mnie ponaglasz, a ja przez ten czas to zdążę naczynia pozmywać-odparłam i zeszłam na dół.
Przygotowania do ślubu szły pełną parą, ponieważ już za dwa miesiące miałam zostać panią Neil. Jakież moje szczęście było, gdy przesunęli nam datę ślubu. Vince też się, zresztą cieszy. Po naszej ostatniej kłótni, wiele się zmieniło. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi
-Kogo tam diabli niosą ?! - krzyknęłam i podeszłam do drzwi, ale zobaczywszy osobę po drugiej stronie drzwi, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
-A co ty tutaj robisz? Znowu przyszłaś mnie oskarżać ?! - krzyknęłam lekko zdenerwowana.


So i'm back to the velvet underground
back to the floor that i love
to a room with some lace
and peper flowers
back to the gypsy...that i was...
to the gypsy...that i was...

And it all comes down to you
well you know that it does, well...
lightning strikes...
maybe once...maybe twice...
oh....and it lights up the night....
and you see your gypsy.......
you see your gypsy....

To the gypsy......
that remains.....
she faces freedom......
with a little fear.....
well i have no fear....
i have only love.....
and if i was a child....
and the child was enough.....
enough for me to love....
enough to love......




-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cz . 2 jutro ! I w końcu coś napisałam ! Przepraszam ,że tak późno ale się złożyło .
No Joanne , masz co czytać ;) . Pozdrawiam i jutro pojawia się druga część !