Dla mojej wspaniałej "siostrzyczki"Alise.
Roxy:
-Roxy to jest David Blackmore .Będzie z nami pracował - frank przedstawił mi nieznajomego.David to jest Roxy Petrucci , która również z nami pracuję.
Miło mi ciebie poznać - podał mi rękę na przywitanie. Oczywiście zrobiłam to samo i lekko się uśmiechnęłam .
-Mi ciebie również - dodałam.
-Grasz w jakimś zespole , jak brat Franka - spytał David.
-Tak , na prekusji w Vixen . A Mick w Motley Crue.
-Oo widzę ,że dobrze znasz Roberta . Jesteśce razerm? Bo słyszałem , że macie razem dziecko,Przepraszam ,że tak otwarcie ,ale lubię znać moich znajomych z pracy.
-Nie szkodzi,Nie,nie jesteśmy razem i nigdy nie będziemy .Tak mamy dziecko , ale to długa historia.
-I musicie iść do pracy - wtrącił Frank.- Jak chcesz możemy się dzisiaj z Lily zająć Johnym. A po pracy David może cię zabrać w okolice tego domu .Co powiesz na to ,David? - spytał Frank swoim dwuznacznym tonem,puszczając oczko do niego.Natomiast ja i David ,staliśmy wpatrzeni w siebie .
-Jasne ,jeżeli tylko będziesz chciała droga Roxy ? -odparł i nasze spojrzenia wróciły do normalności .
-Oczywiście, jeżeli tylko Frank odbierzesz Johnnego i opieka ,nad nim nie będzie problemem .
-Oczywiście ,że nie .W końcu to mój chrześniak.
-Ok to jesteśmy umówieni - powiedziałam i wróciłam do pracy.
Nagle kiedy pojawiłam się w swoim biurze ,usłyszałam telefon.
-Hallo tutaj kancelaria Deala ,z tej strony Roxy Petrucci w czym mogę pomóc?
-Roxy to ty ?- usłyszałam czyjś zapłakany ton. -Tutaj Claudia ,siostra Janet.Słuchaj Janet wylądowała w szpitalu. Lekarze nie chcą mi nic powiedzieć.
-Co?- spytałam zszokowana. - Al..e jak .tt..o się stało - spytałam jąkając się.
-Wiesz przyszła jej jakaś koleżanka ,jakaś Michelle i ona zaczęła się z nią kłócić ,a potem zemdlała .
-Dobra postaram się tam pojechać - powiedziałam szybko i rozłączyłam się .
***
Tommy:
Kolejny wieczór spędzony w domu , bez Heather. Kurwa czuję jak cholernie tęsknię za nią.Odkąd postanowiliśmy odnowić nasz związek ,nie potrafię bez niej wytrzymać .Pragnę aby tu była ,chcę ją przytulić.Czuję się jak gówniarz ,który zabujał się po uszy . -
"Kogo diabli niosą"-pomyślałem i poszedłem otworzyć drzwi.
-Cześć Tommy -przede mną pojawiła się smukła sylwetka,przydziana w za dużą koszulkę z Black Sabbath i koszulę w kratkę , na nogach miała obcisłe spodnie z dziurami.A na stopach ujrzałemconversy.
-"Michelle " -pomyślałem i stałem jak wryty.
-Czego chcesz? - powiedziałem obojętnym tonem.
-Mogę wejść?- spytała.
-Spadaj! - odparłem .
-Chciałabym zabrać swoje rzeczy z "naszego " mieszkania.
-Odesłałem je do domu Nikkiego , żebyś nie musiała się ze mną patyczkować z oglądaniem mnie . Jak to kiedyś powiedziałaś .
-Kocham cię - podeszła do mnie ,stanęła na placach i pocałowała mnie .
A JA ODWZAJEMNIŁEM ! Poczułem się bardzo miło , a gdy po chwili ona oderwała się, odwróciła szybkim krokiem i odeszła.
Widziałem jej zgrabny tyłeczek , który zniknął wśród domów i drzew , A ja stałem jak pacan oblizując usta.
-"Kurwa Tommy , co ty wyprawiasz ,przecież skończyłeś z tą mała " - pomyślałem sobie i wbiegłem przerażony do domu.Moje myśli wciąż krążyły w okół Michelle i wiedziałem co muszę zrobić , żeby znaleźć jakieś wyjście ,albo żeby przestać o tym myśleć .
-Nikki , stary chodź chlać do Whisky . Potrzebuję ciebie - wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem doSixx'a.
Maggie:
Znowu pojawiają się chwile zwątpienia . Może to czas by opuścić odwyk. W sumie za dwa tygodnie odchodzę . Może i słusznie .Wczoraj dostałam telefon od Roxy .Dowiedziałam się ,że Janet wylądowała w szpitalu , a nasz zespół się wali.
Moje zamyslenie przerywa Lusia "
-Magg jakiś telefon do ciebie , podobno ważny - widzę zamyślenie na jej twarzy .
-Ok , już idę - wstaję o ruszam do telefonu .
-Hallo Maggie Larkin ,słucham ... - mówię i nagle głos Alana mi przerywa .
-Maggie masz kurwa natychmiast wracać ,w przeciwnym razie nie będziesz w zespole?! - usłyszałam rozkaz w jego -Ale o kim? - udaję ,że nic nie rozumiem .
-Nie rozkazuj mi , rozumiesz ! - krzyknęłam . - Mów o co chodzi ,albo się wyłączam - oparłam się o ścianę i powiedziałam , pewnym siebie głosem .
-Dobra! Przyjedź dziewczyny się ostro kłócą . Trzeba coś wymyślić zanim zespół się rozpadnie ! -mowi zdezorientowanym tonem ,a ja głośno wzdycham .
-Przestań , wiesz dobrze o co mi chodzi , uspokój się - podeszła do mnie i usiadła na kanapie.
-Lusia ,ja...go kocham - skończyłam się pakować i przytuliłam się do niej.
-Widzę to ,ale musisz to skończyć . To nie ma przyszłości - przytuliła mnie.
-Nie rozkazuj mi , rozumiesz ! - krzyknęłam . - Mów o co chodzi ,albo się wyłączam - oparłam się o ścianę i powiedziałam , pewnym siebie głosem .
-Dobra! Przyjedź dziewczyny się ostro kłócą . Trzeba coś wymyślić zanim zespół się rozpadnie ! -mowi zdezorientowanym tonem ,a ja głośno wzdycham .
-Ok ... przylecę najbliższym samolotem , a ty znajdź dobrego psychologa.
-Nie znam żadnego!
-Dobra to ja znajdę ,tylko się uspokój - mówię i rozłączam się.
Wstaję i idę pakować walizki.
-Co ty robisz?! - pyta zszokowana Louise .
-Muszę wracać - odpowiadam jej , zajmując się pakowaniem .
-Ale dlaczego ? Przecież jesteś na terapii.
-Wiem ale to nagła sprawa , poradzisz sobie beze mnie .Zresztą już sobie radzisz .
-Przestań , wiesz dobrze o co mi chodzi , uspokój się - podeszła do mnie i usiadła na kanapie.
Chwila ciszy pozwoliła mi na spakowanie swoich rzeczy .
-Znowu o nim myślisz ,prawda? - spojrzała mi w oczy.
Hey kids, shake it loose together
The spotlight's hitting something
That's been known to change the weather
We'll kill the fatted calf tonight
So stick around
You're gonna hear electric music
Solid walls of sound
Say, Candy and Ronnie, have you seen them yet
But they're so spaced out, Bennie and the Jets
Oh but they're weird and they're wonderful
Oh Bennie she's really keen
She's got electric boots a mohair suit
You know I read it in a magazine
Bennie and the Jets
Hey kids, plug into the faithless
Maybe they're blinded
But Bennie makes them ageless
We shall survive, let us take ourselves along
Where we fight our parents out in the streets
To find who's right and who's wrong
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Namęczony ,ale jest.Musiałam ten rozdział odratować! I jeden komunikat.Otóż wracam i postaram się nadrobić wasze blogi ,na tyle ile będę w stanie. No i Alise teraz czekam na twoje rozdziały ,siostrzyczko :*.I jak zwykle wiedz ,że ten rozdział to dla ciebie.
Kolorowych! :*
Uff jest,jest ,jest!
Z gory przepraszam za bledy , ale niestety zostaly wprowadzone w wyniku pewnych komplikacji. Oraz przeoczylam je ,ale z powodu poznej pory poprawie je jak najszybciej .
OdpowiedzUsuńI prosze nie zrazajcie sie tym, to juz nie z mojej winy .Bo wczesniej wszystko bylo napisane jak trzeba .
Wiec prosze o wybaczenie , z powodu malej dezorientacji w tym rozdziale :).
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAlise wraca na salony blogosfery. XD
OdpowiedzUsuńA więc przechodząc do rzeczy: podobała mi się bardzo perspektywa Tommy'ego. Była taka hm... inna? To dobrze, że starasz się nie zlewać osobowości wszystkich bohaterów w jedną (co mi się czasem niestety zdarza :v).
I za kogo się ma ta cała Michelle? Bezczelnie przyłazi do domu Janet i w dodatku ją denerwuje, w jej stanie. Mam nadzieję, że to całe zdarzenie nie wpłynie jakoś bardzo na dziecko.
Później laska tak samo wbija sobie do pana Lee i go całuje...
No i wreszcie wieści od Maggie! Żyje dziewczyna jakoś na tym odwyku. I chyba dała sobie radę z dragami już na zawsze, nie? Tylko nie wracaj do Sixxa, tylko nie wracaj... Albo nie! Wróć i przeżywajcie razem wzniosłe, miłosne chwile w swoich objęciach. XD
I ten... zespół dziewczyn poszedł się jebać? Nie... Mag uratuje sytuację. Wierzę w nią.
Co do błędów, to się nimi aż tak nie przejmuj. Kiedyś się z nimi całkowicie uporasz. ;) Poza tym muszę Ci powiedzieć, że piszesz coraz lepiej!
A no i dziękuję za dedykację, do następnego!
Droga Alise ,jak zwykle czytajac twoj komentarz usmiecham sie od ucha do ucha.
OdpowiedzUsuńA z ta cala Michelle jeszcze wszystko sie wyjasni ,zobaczysz ;). Teraz dopiero zacznie sie akcja.
Coz milo sie pisalo perspektywe Tommiego i wlasnie sobie uswiadomilam ,ze udalo mi sie w niego wczuc. Coz czasami to jest ciezkie , poniewaz jest tylu bohaterow ,ze moja wena nie jest w stanie ich objac.
A z tymi bledami , to sama zauwazylam ,ze pisze lepiej . Dziekuje za slowa otuchy ,sis ❤❤.
Ale wiesz mi chodzilo tu raczej o bledy ,zwiazane z dialogami .
Bo niestety ale w niektorych miejscach , sa zjedzone myslniki i jakims cudem . Dialogi sa pozmieniane . I to nie z mojej winy , tylko ze zmianami , ktore non stop wprowadzal moj komputer -,-.
Ale dzisiaj to poprawie.
Ciesze sie ,ze ci sie dobrze czytalo ten rozdzial :).A kolejny moze pojawi sie juz dzisiaj !
A za dedykacje nie musisz dziekowac , opowiadanie i tak jest juz pisane tylko dla ciebie :).
Pozdrawiam cieplutko,Maddie.