niedziela, 5 lipca 2015

XI - Wańka wstańka .

Janet :
Nienawidzę czekać.Czekanie nie jest moją dobrą stroną.Najchętniej od razu,bym z ta poszła.Ale nie mogę .Pora wydostać się z tego co natworzyłam. Spoglądam na zegarek.Piętnaście minut ,po dwunastej.
-Kurwa ten chuj spóźnia się już 15 minut - klnę ,cicho pod nosem.
Czasami się zastanawiam ,czy mam doczynienia z babą ,czy z facetem. Muszę zapamiętać by następnym razem nie brać się za glamowców .Kiedy zaczynam bawić cię łyżeczką ,od mojego loda.W drzwiach widzę wysokiego bruneta o długich włosach i  piwnych oczach ,ubranego w czarny płaszcz i skórzane spodnie .Na nogach widzę komwbojki . No w końcu się zjawił!
-Cześć Janet,długo czekałaś - wita się ze mną Stephen.
-Zaledwie 15 minut i zaczęłam się zastanawiać ,czy jesteś babą czy facetem.Rozumiem ,że wyszykowanie się zajmuję trochę czasu.Ale nie ma potrzeby,żeby odstawiać się ,niczym na randkę.Mniejsza z tym ,chciałam się z tobą spotkać i powiedzieć ,że z nami koniec.Cokolwiek nas łączy ,w tej chwili przestaję mieć jakiekolwiek znaczenie.
-Ale Janet ...dlaczego? - spytał zdziwiony.
-Dlatego ,że już raz nam nie wyszło.Zresztą jestem w ciązy i to nie z tobą ,tylko z Vincem.
-Ale...ja mogę wychować to dziecko.
-Proszę nie ośmieszaj się.Nie dasz rady ,Stephen naprawdę miło było z tobą po raz któryś. Ale naprawdę nie mogę ,muszę mysleć o dziecku.A ty nie dasz rady z tą sytuacją.Za dobrze ciebie znam.Dlatego powodzenia z twoją dziewczyną - kiedy dokończyłam ,to co chciałam powiedzieć.Wstałam i wyszłam z kawiarenki .Od razu poczułam się lepiej.Teraz pozostaje mi tylko porozmawiać z Vincem.Co jak co mamy razem dziecko.I chyba dalej coś do niego czuję. Mniejsza z tym,teraz pora się skupić na światłach .Jeżeli będę zamyślona ,mogę walnąć w słup.A tego nie chcę.
Teraz na spokojnie muszę dotrzeć do domu Roxy. Zastanawia mnie ,czego może ode mnie chcieć .
 Roxy:
-Wypuść mnie ! -krzyknał Vince.
-Wypuszczę cię wtedy ,kiedy zgodzisz się ze mną pogadać.Sam mnie do tego zmusiłeś - odpowiedziałam pewnym siebie głosem,przecież nie mogłam poddać się tej różowej blondynce.On lada chwila zostanie ojcem i chce ZOSTAWIĆ MIŁOŚĆ SWOJEGO ZYCIA!Matuniu muszę zadziałać,w przeciwnym razie oni skończą tak jak ja.A przecież naprawdę się kochają.Kryzysy w związku trzeba naprawiać ,a nie poddawać się im i kończyć wszystko.Gdybym ja tak mogła z Bretem ,to byśmy dzisiaj byli rodziną.Ale to było zbyt skomplikowane.Lecz tutaj nie jest! I trzeba to uratować!
-Dobra.A na jaki temat chcesz pogadać?Nie mów tylko ,że chodzi o tą dziwkę.O niej nie mam ochoty rozmawiać - powiedział wściekłym głosem.
-Przepraszam coś ci się chyba pomyliło.To nie dziwka ,ale twoja narzeczona,która nosi twoje dziecko.Podkreślam TWOJE - powiedziałam lekko podniesionym głosem. 
- Już nie ,jeśli tylko mnie wypuścisz polecę zerwać ten głupi ślub.
-I co dalej?Zerwać ,znaleźć sobie nową panienkę i pozwolić Janet zwiać z twoim dzieckiem - uśmiechnęłam się z irytacją .
-Co jak to zwiać?!
-Janet palnuję wyprowadzić się zdala od U.S.A ,żeby utrudnić tobie kontaktów z dzieckiem.Sama mi to powiedziała.Bo nie chce żeby dziwkarz wychowywał dziecko.Oczywiście powtarzam jej słowa.
-Że co kurwa?! Weź mnie wypuść ,ja jej  zaraz przetłumacze do rozumu.I nie jestem ,kurwa dziwkarzem! To ona mnie zdradziła - zaczął się wierzgać .
-A ty ją pierwszy ,pewnie z wieloma laskami.I kto tu ma ,więcej za skórą?I chce pozwolić zwiać swojej miłości sprzed nosa.Lepszej nie znajdziesz. Zresztą co ty byś zrobił ,gdybyś był na Janet miejscu?Hy - spytałam pretensjonalnym tonem i zauważyłam ,że Vince się zamyślił.
-To samo ... - głośno westchnął. 
-Widzisz ,nie bez powodu mówią ,że jesteście podobni.Bo dlaczego na nią poleciałeś?
-Sam nie wiem,ale chyba przez o czym ty mówisz.Potrafiła mną zakręcić,tak samo jak ja. 
-Widzisz - uśmiechnęłam się.-Mądry chłopak ,a teraz ogarnij się ,bo ona zaraz tu przyjdzie.
-Jak to ?
-Normalnie,wiedziałam ,że zmiękniesz i będziesz chciał z nią pogadać - odpięłam Vince'a i rozczochrałam jego włosy .
 -Weź przestań ,ty czarownico .
-Ja tylko o was dbam - zaśmiałam się. -Szkoda by taka ładna para rozstała się. 
Nagle usłyszałam dzwonek i szybko ruszyłam do góry .Za nim wybiegałm jak poparzona,zdążyłam rzucić Vince'owi kwiaty i mrugnąć okiem.Chyba domyślił się,co ma zrobić.Ja w tym czasie ukryłam się,żeby nie przeszkadzać Janet.
-Otwarte - krzyknęłam i schowałam się w komórce . 
Janet: 
Kiedy weszłam do Roxy .Nikogo nie zastałam . Nawet zauważyłam brak Johnego ,co bardzo mnie zdziwiło.
-Roxy?! - krzyknęłam ,ale nikt się nie odezwał .
 Cholera ,przecież była w domu.
-Jestem  w piwnicy - uslyszałam jej głos ,więc poszłam do piwnicy.
-Roxy co ty tutaj robisz...?-kiedy zeszłam ,z nadzieją że jest tu Roxy ,wcale jej n ie zastałam .Tylko zobaczyłam Vince'a.
Bardzo się zdziwiłam ,ale wiedziałam już jedno.Roxy ty mała ,wredna manipulantko ! 
-Czesć Janet .
-Cześć Vince,co ty tutaj robisz?I przede wszystkim czego chcesz ode mnie?
-Chcę cię przeprosić ,a przede wszystkim chcę pogadać co dalej.Proszę to dla ciebie ,wybacz mi proszę - wręczył mi piękny ,bukiet róż.On,zawsze wie jak mnie wzruszyć,Stojąc tu złość na niego powróciła,ale zarazem poczułam ,że za nim tęskniłam.
 -I ty śmiesz się jeszcze pytać?! Po tym wszystkim ,nawet nie wiesz jak mnie zraniłeś !-krzyknęłam i podeszłam do niego ,by walnąć go lekko w klatę.-Wiem ,że źle zrobiłam zdradzając cię,ale nie mogłam znieść tej myśli i chciałam żebyś się poczuł tak samo jak ja.Nawet nie wiesz,jak mnie zabolało to jak nazwałeś mnie dziwką - rozpłakałam się ,a on przytulił mnie mocno.
-Cśśś to ja cię pierwszy zdradziłem ,byłem idiotą.Też bym cię zdradził ,gdybyś pierwsza to zrobiła.Zrozumiem jeśli nie bedziesz chciała ,do mnie wrócić.Ale prosze nie wyjeżdżaj z dzieckiem,chcę się z nim widywać.
-Co ,kto ci powiedział ,że chcę wyjechać z dzieckiem?-usłyszawszy to ,ogarnęłam łzy ze zdziwienia .
-Roxy .
 -Ale ja bym tego nigdy nie zrobiła Vince i nie zrobię.
-Na prawde? Jezu Janet jakim ja bylem dupkiem.Przepraszam cię wybacz mi proszę!Ja ci wybaczam.Zacznijmy wszystko od nowa.
-Zraniłeś mnie,ale wybaczam ci.Bo cię kocham.Tylko prosze udajmy się na jakąś terapię ,dobrze?
-Janse ,dla ciebie wszystko - wziął mnie na ręce i pocałował.A ja się poczułam ,jak za dawnych lat.Nagle usłyszeliśmy brawa i spostrzegliśmy Roxy.
-Oż wy głuptasy i w końcu mi się udało.
-Roxy ty wariatko ,nawet nie wiesz jak cię kocham - podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno.
-Już mi to mówiłas 193894398432 razy ,ale dziękuję i też cię kocham.Teraz się pilnuj ,bo nie możesz się denerwować .A ty Vince pilnuj ją.
-Dobrze i naprawdę dziękujemy .
-Prosze ,a teraz zmykajcie się sobą nacieszyć.Po pewnie się stęskniliście,a ty Vince ogarnij się.
-Dobrze ,już ja go dopilnuję - wzięłam blondyna za rękę i pociągnęłam w stronę drzwi wyjściowych .
***
Wróciliśmy do domu taksówką. Oczywiście całą drogę całowaliśmy się.Wydaję mi się ,że powinniśmy się częściej kłócić .
Teraz czuję się ,jak wtedy kiedy poznałam Vince'a.
-Vince poczekaj - oderwałam się od niego .-Muszę wstawić kwiaty.
-Zrobisz to później - oderwał się od moich ust i zaczął macać mnie po tyłku.
 -Nie teraz - jękłam i oderwałam się od niego.-Idź do sypialni ,zaraz przyjdę .
-Nie chcę zostać z tobą-przytulił mnie od tyłu .
-Dobra tylko daj mi wstawić te kwiaty - oderwałam się i wzięłam wazon ,do którego nalałam wodę i wstawiłam kwiaty . Nagle na ziemi ,zauwazyłam nasze zdjęcie.Które oczywiście ja zrzuciłam.

 Podniosłam je i wstawiłam w ramkę ,którą postawiłam koło kwiatów.Teraz czas by namiętność ,znów zawitała w naszym życiu.
Dzięki Roxy... 

----------------------------------------------------------------------
Proszę bardzo.O to rozdział o Janet. Teraz mogę was w spokoju opuścić ;).Mam nadzieje ,że wam się spodoba i nie zrażajcie się błędami ,ale nie zdążę ich poprawić.Bo rano muszę wstać ,a musze się też wyspać.Więc tak na szybkiego pisalam .Takze milego pisania.  




I gotta take a little time
A little time to think things over
I better read between the lines
In case I need it when I'm older
Aaaah woah-ah-aah

Now this mountain I must climb
Feel like a world upon my shoulders
And through the clouds I see love shine
It keeps me warm as life grows colder
In my life there's been heartache and pain
I don't know if I can face it again
Can't stop now, I've traveled so far
To change this lonely life

I wanna know what love is
I want you to show me
I wanna feel what love is
I know you can show me
Aaaah woah-oh-ooh

I'm gonna take a little time
A little time to look around me, oooh ooh-ooh ooh-ooh oooh
I've got nowhere left to hide
It looks like love has finally found me

In my life there's been heartache and pain
I don't know if I can face it again
can't stop now, I've traveled so far
To change this lonely life

I wanna know what love is
I want you to show me
I wanna feel what love is
I know you can show me




sobota, 4 lipca 2015

INFROMACJA ,któraś z rzędu .

Witam kochani ! Chciałam was poinformować ,że od dnia jutrzejszego nie będzie mnie tutaj ,raczej dłuższy czas.Dlatego ,że wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do internetu .
Dlatego nie bójcie się ,nie odchodzę z bloga ani nie zawieszam.Wrócę tu ,spokojnie.
A kiedy już zawitam ,obiecuję  nadrobić wszystkie blogi .Ponadto osobom którym obiecałam motywujące komentarze ,niech się nie martwią.Będę z wami ,myślami.Nawet bardzo daleko ,dlatego piszcie.A kiedy pojawię się ,to wam tak zaspamuję komentarzami ,że się nie ogarniecie.
Aaa i jeszcze taka mała prośba ,jakby moja mała blodyneczka Eva     chciała zakończyć opowiadanie, to weźcie jej coś zróbcie.Co chcecie.Byle tylko nie usuwała! 
Słyszałaś Eva !MASZ TEGO NIE ROBIĆ!Bo ukatrupię !.
P.S Pamiętaj ,że wiem gdzie mieszkasz! 
Następne rozdziały pojawią się jak wrócę ! A dzisiaj jeszcze dodam jeden ,tak jak wam obiecałam! I pojawi się coś jeszcze tutaj ----  http://hello-world-i-m-wild-girl.blogspot.com/#_=_  .A jakby ktoś coś chciał na tym drugim .To odsyłam do mojej siostry Alise  .  Tylko nie maltretujecie jej ,proszę ! 
No to na tyle.Do juterka jeszcze z wami będę .
A i jeszcze serdecznie wam polecam ,opowiadanie Olivki   .Naprawdę świetne! 


P.S Miłych wakacji!

środa, 1 lipca 2015

* X - Imprezy bywają nebezpieczne. Podróż do życia Roxy .



Wychowywałam się na przedmieściach Rochester.W szeregowym domku.Pochodziłam z normalnej ,kochającej sie rodziny. Matka pochodziła z Włoch ,tata również miał jakieś korzenie Włoskie.Nigdy się w to nie wgłębiałam.Nie obchodziło mnie to. Zamiast interesować się swoja rodziną,wolałam się bawić.Taka już była u nas zasada ,że każdy żył swoim życiem.

Cóż nie ma się co dziwić.Tata pracował jako wojskowy,a mama jako pielęgniarka.Prawie ,zawsze nie było ich w domu.Oczywiście do momentu ,kiedy każdy z mojego rodzeństwa kończył pięć lat.A to nie trwało długo. Najpierw urodziła się moją siostra,a trzy minuty po niej ja. Łatwo jest się domyślić, że jesteśmy bliźniaczkami. Ja Roxy i Maxinne Petrucci ,tworzyłyśmy i tworzymy zgrany duet. Taka już siostrzana solidarność.Choć jest wiele rzeczy ,które nas różni. W wieku dorastania ,ja słuchałam zespół Fanny,Aerosmith,Judas Priest i Led Zeppelin .Moja siostra ubóstwiała za to :Erica Claptona, Heart , Kiss , i resztę zespołow ,które wymieniłam.Oprócz pierwszego ,zespółu Fanny nie cierpiała .W sumie nawet nie wiem czemu, ale nasza czarna Mara(bo tak ją nazywaliśmy w domu) taka już była.Uwielbiała klasyki ,nie znosiła inności . Zawsze trochę różniła się ode mnie,ale miała podobne poczucie humoru . To my stawiałyśmy dom do góry nogami .Byłyśmy zwariowanymi siostrami .Niczym Joe Perry i Steven Tyler ,razem.Tylko ,że oni nazywali siebie Toxic twins i nie były ze sobą spokrewnieni . Szczerze ,to bardzo się do siebie różnili i nawet nie wiem,czemu siebie tak nazywali. Nie wgłębiałam się w to bliżej.Choć mnie i Marę, można bardziej przybliżyć do Tommiego i Nikkiego.Jesteśmy bardzo podobne. Ale to normalne u bliźniaczek!

To nasze wspólne zdjęcie, z okresu, kiedy byłyśmy razem w zespole. Cóż mamy,więcej takich kiczowatych zdjęć! Ale to w sumie,jedne z jedynych naszych wspólnych. Z młodości nam się,gdzieś zapodziały. Tak to już niestety bywa, kiedy dopuścisz dwa małe zwariowane brzdące do albumu. Czego myśmy nie robiły razem? Bywało tak,że cały dom był poprzewracany! A kiedy miałyśmy po trzy latka ,zainspirowałyśmy się The Rolling Stones. Ja chciałam grać na perkusji ,a moja siostra na gitarze . A z racji takiej, że byłyśmy za małe na instrumenty ,to zaczęłyśmy pogrywać na garnkach i broni ojca . Którą on potem chował przed nami . Przez sytuację ,kiedy Maxine wycelowała w szklankę jego ulubioną kawą.

Wtedy tato chciał nam spuścić manto,ale my przed nim uciekłyśmy i zaczęłyśmy bawić się w chowanego . Już nigdy tego nie próbował ,ale kiedy wyszłyśmy z ukrycia wytłumaczył nam ,że tak nie można .Praktycznie nigdy nie dostawałyśmy kar,ponieważ byłyśmy zwariowane.Oczywiście najbardziej to ja i ,zawsze ja podjudzałam do naszych wybryków.Każdy mi mówi ,że mam dar przekonywania.Może to dzięki niemu ,udało mi się wyjść ze wszystkich sytuacji godnie.Kiedy zakończył się okres udawania grania na instrumentach i terroryzowania rodziców.Rozpoczął się okres,wymuszania na nich kupna instrumentów.Oczywiście zrobili to i w wieku pięciu lat uczyłyśmy się grać.




I tak rozpoczęło się nasze szalone życie . Potem była pierwsza szkoła,pierwsi znajomi ,pierwsza impreza ,chłopak i pocałunek .To ostatnie doświadczyłam w wieku 19 lat . Wtedy poznałam mojego pierwszego chłopaka Breta Kaeisera .Oh jakże mnie w sobie rozkochał.Byliśmy nierozłączni .A poznalam go w wieku 19 lat.Wcześniej nie interesowałam się chłopakami (no może trochę),ale poświęciłam się w zupełności muzyce i kabaretowi.Do którego uczęszczałam od 15 roku życia.Byłam najlepsza. To była moja wielka miłość.Miałam muzykę i kabaret ,temu się pośwęciłam.

Zresztą wcześniej nie miałam dużego powodzenia u chłopaków.a jakiekolwiek zaloty kończył się piaskiem ,więc dałam sobie spokój.Pamiętam ,że był tylko jeden który mocno mnie zauroczył.Był rudy i nie był zbyt przystojny ,ale emanował taką tajemniczością ,że trzy dni nie mogłam o nim zapomnieć.Później już do nigdy nie widziałam ,w barze gdy pierwszy raz nasze oczy się zetknęły i poświęciłam się swojemu zwariowanemu życiu. Blasku nabrało ono wraz ze sławą Madame X i moimi studiami.Skończyłam prawo i przez pewien okres pracowałam nawet w kancelarii.Nawet dzisiaj dorabiam pieniądze,kiedy nie jeździmy w trasy i nie koncertujemy.Z czegoś musze wyżyć,a utrzymanie dziecka kosztuję.Bo co to jest 1000 dolarów ,dla małego wymagającego brzdąca ?Mick i tak pomaga tyle ile może,zresztą ma jeszcze dwójkę innych dzieci. Także nie chcę go nadwyrężać.

Ale wracając do szalonych wspomnień. To dużo imprezowałam ,uczyłam się ,bawiłam i przede wszystkim odkrywałam uroki miłości.Niestety po trzech latach ,zaraz po zaręczynach,coś zaczęło się psuć.Nie układało nam się ,tak jak na początku ,ale starałam sie to jakoś udźwignąć.To czego matka uczyła mnie od ,zawsze.My Włoszki ,jesteśmy przyzwyczajone do takich sytuacji i musimy dać sobie radę. Dlatego próbowałam walczyć o ten związek .Niestety oddzielne rozjazdy nie sprzyjały temu. Dlatego wieczorami ,często wybywałam z moimi znajomymi z kabaretu na imprezy i żaliłam się mojej BYŁEJ najlepszej przyjaciółki .Która miała zupełnie odmienne poglądy niż ja.Uważała ,bowiem że muszę znaleźć sobie kochanka ,albo rozerwać się z jakimś mężczyzną.Oczywiście na jedną noc.Mi to nie odpowiadało ,także nie zgodziłam się a ona zaczeła mnie pocieszać.I obiecała mi ,że jakoś mi pomoże.

Właśnie z jej pomocą ,powinnam nabrać podejrzeń.Niestety wtedy nie byłam w stanie.I pewnego wieczoru znów wybraliśmy się do baru.

***

Wtedy miałam lepszy humor,bo mój narzeczony zorganizował cudowny wieczór.I rano kupił mi kwiaty i dodatkowo wygraliśmy konkurs na najlepszy kabaret! Życie wydawało mi się wtedy cudowne.

Weszliśmy do baru ,zajęliśmy miejsce przy barze i zaczęliśmy sobie żartować.I nagle zobaczyłam średniego wzrostu ,pomalowanego bruneta o niebieskich oczach ,który się lekko garbił i chwiał! Tak to był gitarzysta Motley Crue.Wydał mi się jakis zmartwiony ,a zarazem słodki .Pamiętam, kiedy podeszłam do niego i zagadałam.

R:-Witaj zagubiony wędrowcze.Coś ty taki przygnębiony?Spójrz jaki cudny wieczór- uśmiechnęłam się i upiłam łyk mojego martini.

M:-Dla kogo cudny ,dla tego cudny.Ja wolę zatopić się w swojej kochanej czystej - czknął.

R:Ma to w ogóle jakiś sens.Jakiś problem masz troliku -zaśmiałam sie i puknęłam go lekko w ramie.

M:-Może i tak nie zrozumiesz - upił spory łyk.-Wiesz nie jest cudowne .kiedy laski wręcz od ciebie uciekają.

R:-Gdzie?Nie widziałam żadnej uciekającej ,nawet zauważyłam jedną przybyła - wyszczerzyłam się i wypięłam.

M:-Mówisz o sobie?

R -No a o kim -puknęłam go. -Jeśli czujesz się szczęśliwy w dłonie klaszcz ..-klasnęłam jego dłońmi i zaczęłam nimi wymachiwać ,śpiewając piosenkę.A on nawet zaczął się śmiać.

Nagle przysiedli się moi znajomi .I Catalina .

C:-Widzę ,że się dobrze bawisz.Spodobał ci się-puknęła mnie.

R:-No coś ty-zaśmiałam się.-No dobrze może trochę,ale wiesz, że mam Breta-szepnęłam lekko podchmielona.

I to ostatnia rzecz, jaką pamiętam.Potem wiem ,że Catalina mi coś dosypała. Ja na Micka rozlałam colę i wycierałam mu spodnie.Wtedy coś mu stanęło .On mnie pocałował ,zaczeliśmy się migdalić w barze.A potem wylądowaliśmy razem w łóżku i rano obudziliśmy się koło siebie.On chyba sam coś wcześniej wziął,ale w trakcie seksu ,mu minęło .Z tego, co opowiadał było ostro,ale wiem ,że on na to nie patrzy,Dla niego była to pierwsza taka przygoda.Dla mnie też.Obudziłam się nieświadoma niczego.Zaczęłam go macać ,bo myślałam, że to Bret.Ale kiedy pocałowałam jego brzuch,wyczułam, że to nie on.I wstałam jak sparaliżowana.

Potem wszystko potoczyło się szybko.On mi dał swój numer telefonu i adres. A dwa miesiące później dowiedziałam się ,że jestem w ciąży.Powiedziałam o tym Bretowi ,na początku chciał spróbować życia z dzieckiem i to nie swoim.Niestety przeciążyło go to i zostawił mnie i Johnego .W sumie to mu się nie dziwie.Ja wtedy postanowiłam sobie ,że zajmę się synem .Zrezygnowałam ze wszystkiego ,oczywiście oprócz grania.Zatrudniłam się w firmie adwokackiej i tam poznałam Janet.Wcześniej odeszłam z zespołu,a Janet szukała perkusistki.Zgodziłam się zagrać z nią wtedy i tak zostałam w zespole.Potem ,zawsze wracałam do domu i Johnego i zajmowałam się nim.Czasem wpadał Mick,ale to różnie bywało.Ogólnie dobrze zajmował się synem,ale czasem nadużywał alkoholu.A dalej ...To juz wiecie.Do 1988 godziłam dwie pracę ,a teraz mam jedną.Gram w zespole,ale czasem musze dorobić.

I to cała historia.Moja ,Micka,Johnego i ogólnie całej zwariowanej Roxy,która ustatkowała się i już nigdy nie znalazła faceta.Zajęła się opiekom nad swoim dzieckiem i pilnowaniem jego tatusia,Czasami zastanawiam się ,jakby wyglądał związek mój i Micka.Gdyby w ogóle istniał.Mick to cudowny facet,ale za dużo piję .

Choć dzisiaj dowiedziałam się o jego problemach . I zamierzam mu pomóc ,tylko najpierw załatwię sprawę z Vincem.

-Roxy -usłyszałam głos Vince'a.

-"Och zamknij się już".-Pomyślałam sobie .-Już idę ,ale mam nadzieję ,że sobie wszystko przemyślałeś!









Bret 





She moves like she don't care
Smooth as silk, cool as air
Ooh! It makes you wanna cry

She doesn't know your name
And your heart beats like a subway train
Ooh! It makes you wanna die

Ooh! Don't you wanna take her?
Ooh! Wanna make her all your own?

Maria, you've gotta see her
Go insane and out of your mind
Latina, Ave Maria
A million and one candle lights

I've seen this thing before
In my best friend and the boy next door
Fool for love and full of fire

Won't come in from the rain
She's oceans running down the drain
Blue as ice and desire

Don't you wanna make her?
Ooh! Don't you wanna take her home?

Maria, you've gotta see her
Go insane and out of your mind
Latina, Ave Maria
A million and one candle lights

Ooh! Don't you wanna break her?
Ooh! Don't you wanna take her home?

She walks like she don't care
Walkin' on imported air

Ooh! It makes you wanna die